piątek, 22 kwietnia 2011

Prolog


Jak ja mogłam do tego dopuścić?! - skarciłąm siebie w myślach. Moje czarne, niesforne włosy opadały mi na twarz. Bardzo dobrze, nikt mnie nie rozpozna. Szłam ciemną ulicą oglądając się raz po raz za siebie. W koszyku znajdowało się dziecko. Moje dziecko. Chodziłam w środku nocy po ciemnej dzielnicy bez celu. Szukałam odpowiedniego domu. Nie mogłam wychować tej dziewczynki. Nie. Chciała bym. Bardzo. Gdy tak nad tym myślę czuję wielką gulę która dławi mi w gardle. Przełknęłam ją czym prędzej. JNie chcem żeby ona cierpiała. Nie chcę jej zostawić za te trzy czy cztery lata. Jestem umierająca, a nie chcem aby moja córka patrzyła jak z dnia na dzień ulatnia się ze mnie życie. Już teraz byłąm słaba. Jednak magiczna siła trzymała mnie przy życiu. 
Idealny... Pszestronny ale nie za duży. Tutaj będzie bezpieczna, czuję to. Podeszłam pociuchu w stronę drzwi. Położyłam koszyk na ziemi i kucnęłam przy nim. Pojedynca łza spłynęła po moim policzku. Otarłam ją szybko i postanowaiłam. Zapukałam kilka razy, donośnie. Usłyszałam kroki. Szybkim krokiem ruszylam w stronę pobliskich gęstych drzew. Spojrzałam ostatni raz przez ramię i powiedziałam szeptem:
Vab sdol lofre don - co w Monokejskim języku mojego plemienia oznaczało - Ku czci tobie, nie zapomnij.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz